Bruno Schulz – Sklepy cynamonowe – Opowiadanie mitologizujące rzeczywistość
Te stare okno.
W pewnym, niewielkim miasteczku znajdował się Dom Starców. Jeden pokój na piętrze dzieliło sobie dwóch starych, z pomarszczonymi twarzami, mężczyzn. Pokój, niby kajuta na statku miał tylko jedno, małe, zakurzone okno.
Codziennie po południu, ten stary, który mógł wstawać do woli, jak tylko miał ochotę, siadał na swym łóżku, które stało naprzeciw okna i opisywał swemu chudemu jak patyk kumplowi krajobrazy, jakie wciskały mu się na oczy, zapadłe ze starości w oczodołach.
Ten drugi nie mógł podnosić się z łóżka, więc z rozkoszą małego dziecka, słuchał. A słuchał tak dokładnie, aby nie przegapić żadnego słowa. Cieszył się każdą minutą opowieści.
Mężczyzna patrzył na ogromny park, zielony od wiosennych liści, rozciągający się w trzy strony świata. A widział przez to okno tak dużo, że zbyt dużo jak na takie małe okno. Był tam staw, okrągły jak koło, a w niebieskiej wodzie poruszały się tu i tam kaczki i gęsi. Dzieci z wytrzeszczonymi od śmiechu zębami, rzucały im okruchy chleba, albo puszczały łódki.
Od kilku dni, a może tygodni wypatrzył stary, jak pod rozłożystymi kasztanami spacerowali, trzymają się za ręce, zakochani. Temu, który musiał cały czas leżeć, popłynęły strumieniami po policzkach łzy. Przypomniał sobie młode, swoje lata i pierwszą miłość. Ale szybko zapomniał, bo gapiący się w okno właśnie zauważył dzieciaka, który niemal wpadł do stawu, lub dziewczęta w krótkich spódniczkach. A relacje zdawał tak dokładnie, że ten drugi, choć nie mógł rozkoszować się widokiem z okna, widział wszystko dokładnie. Ale i tak zazdrościł. Gdyby mógł, zrobiłby wszystko, byle wyjrzeć przez to okno. Potem uspokajał się wewnętrznie, odzyskiwał pokój ducha.
I to pewnej nocy, jak grom z jasnego nieba, wpatrzony w sufit, usłyszał, że jego współtowarzysz dusi się, kaszląc i chrząkając, omackiem szukając czerwonego guzika, aby przywołać pomoc. Nie pomógł mu jednak, słysząc jak oddech biedaków ucisza się i zanika.
Któregoś dnia rano poprosił, aby przemieniono na łóżko naprzeciw okna. Stara, pomarszczona twarz zajaśniała z radości niczym zorza polarna. Nie wiedział jeszcze, jak czeka go miła niespodzianka! Nieco uniósł swe schorowane cielsko na łokciach, zerknął w okno i zobaczył. Za oknem była śliczna…!
Dodaj komentarz