Ernest Hemingway – W innej krainie – List do majora ukazujący odczucia na temat wojny

Mediolan, dn. 14.01.1833 r.

Drogi Majorze!

Na początku mojego listu chciałbym Pana serdecznie pozdrowić i przeprosić za dotychczasowe, niepoprawne używanie gramatyki włoskiej. Muszę przyznać, że bardzo długo pracowałem nad dobrą wymową i z wielkim zadowoleniem mogę stwierdzić, iż lepiej już mówię po włosku. Piszę ten list, ponieważ pragnę opowiedzieć Panu o moich odczuciach na temat całej wojny oraz o nieszczęśliwym i smutnym życiu.

Kiedy skończyłem 19 lat, zostałem powołany do służby wojskowej. Wówczas, gdy jeszcze nie znałem smaku wojny, tryskałem wielką odwagą, zdrowiem i radością. Planowałem wspaniałą przyszłość, pragnąłem ożenić się i założyć rodzinę. Wtedy jednak musiałem jechać na front, do Włoch, gdzie z pomocą wyruszało wielu Amerykanów.

Na początku wszystko układało się pomyślnie, jednakże już w kilka tygodni później przeżyłem istne piekło. Wiele razy stałem na granicy życia i śmierci. Widziałem wielu umierających ludzi i zastanawiałem się tylko, jak długo uda mi się przeżyć. Jednak pewnego razu, w wyniku wypadku, trafiłem do szpitala ze zdruzgotanym kolanem. Za swój pobyt na froncie otrzymałem, jak jak wielu innych, specjalne odznaczenie.

Obecnie bardzo staram się o wyleczenie kolana, gdyż tak jak niegdyś, chciałbym znowu grać w futbol. Ciągle bowiem mam nadzieję, że uda mi się zapomnieć o okropnych chwilach, jakie przeżyłem na wojnie. Jednakże tego, co pozostało w mej pamięci, w żaden sposób nie potrafię wyrzucić. Jest to po prostu silniejsze ode mnie. Wojna bardzo głęboko zraniła moją psychikę. Momentami czuję, jak niezwykle boję się śmierci i zastanawiam się, jak będzie po powrocie na front. Wiem, że posiadam medal, odznaczenie za moją służbę, jednakże przy tej radości, pojawiają się czarne myśli, które przypominają, że zostałem ranny tylko w wyniku wypadku, a nie w czasie walki, tak jak moi trzej koledzy. Nawet Pan nie wie, jak bardzo im zazdrościłem i nadal zazdroszczę. Co prawda, medale wyglądają tak samo, ale nikt nie odbierze im poczucia wielkiej zasługi. Oni są po prostu jak łowieckie sokoły, a ja jak żołnierz, który zupełnie nie zasłużył na takie odznaczenia.

Uważam, że wojna jest najokropniejszą rzeczą na świecie. Jednakże przy mej zrujnowanej psychice czasem czuję małą iskierkę nadziei. Po prostu w tych momentach wierzę, że jeszcze kiedyś założę rodzinę, że jeszcze zagram w piłkę nożną. Pan też powinien wierzyć w odwagę. Przecież dla swego kraju zasłużył się Pan, jak niewielu dotąd, a rękę na pewno uda się wyleczyć. Wystarczy tylko przezwyciężyć strach i starać się nie myśleć o wojnie, o śmierci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.